niedziela, 28 września 2014

Spacer

Podczas naszej ostatniej wizyty w schronisku wyprowadziłyśmy 6 psów. 
Najpierw na spacer zabrałyśmy Marysię która nauczona jest załatwiania się na zewnątrz i codziennie musi wychodzić na spacer. Mimo tego, że jest dużym psem idealnie nadaje się do domu z dziećmi lub do bloku. Na spacerze W OGÓLE nie ciągnie. Na pewno trochę trudno uwierzyć w to, że tak wielki pies nie ciągnie na smyczy ale tak właśnie jest. 



Drugim wyprowadzonym przez nas psem był psiak -wariat. Nie wiemy dokładnie jak ma na imię ale wszyscy mówią na niego wariat, ponieważ ma zawsze energię i jest bardzo chętny do biegania. Jest małym psem dlatego też nie ciągnie na smyczy aż tak bardzo. Czworonóg ma dopiero rok i jest bardzo chętny do zabawy oraz do spędzania czasu z ludźmi. 




Później przyszła kolej na malutkiego, czarnego pieska na którego w schronisku mówiono kropka. Gdy wracałyśmy ze spaceru z nim i jeszcze jednym czworonożnym kumplem zauważyła go pewna pani która przyjechała do schroniska z rodziną. Psiak bardzo spodobał się rodzinie i postanowili go adoptować. W nowej rodzinie otrzymał imię Śmieszka. Gratulujemy wyboru i życzymy świetnie spędzonych chwil z czworonogiem.







Tak jak już wcześniej wspomniałyśmy na spacerze byłyśmy ze Śmieszką i innym psem, którego imienia niestety nie znamy. 




Na ostatni spacer zabrałyśmy Prezydenta i Czarnego . Niestety mamy zdjęcie tylko pierwszego psa. Naszemu dalmatyńczykowi się poszczęściło i opuścił już schronisko, jednak jego psi przyjaciel z boksu nadal na niego czeka. 

 

niedziela, 21 września 2014

Goliat

Goliat, czyli czarno - biały kotek, który ma około 7 lat. Jego prawdziwej historii nie zna nikt w schronisku, wiadomo jedynie, że w sierpniu tego roku pewna pani zobaczyła go w ogródkach działkowych i przywiozła do schroniska.
Biedny kotek w ogóle nie odnajduje się w tym miejscu. Większość dnia spędza leżąc lub śpiąc na kocu. Podczas, gdy większość kotów chodzi, bawi się, wychodzi na dwór, on leży.
Naprawdę schronisko nie jest miejscem dla tego biednego kotka. Potrzebuję on swojego domu i właścicieli, którzy o niego zadbają. Zarówno pracownikom schroniska jak i wolontariuszom szkoda jest Goliata, ponieważ ani trochę nie odnajduje się w tym miejscu. Gdy wyprowadziłyśmy go na dwór chętnie kładł się i wygrzewał w słońcu. Czasem wieczorem Goliat jest wypuszczany na teren schroniska. Na dworze czuje się o wiele lepiej niż z innymi kotami w boksie, oczywiście nic nie robi, jest bardzo łagodny. Oto parę jego zdjęć :






Ulubione <3



Mrrrr..










sobota, 13 września 2014

Bieg na 6 łap!

Hej!
Przepraszamy za tak długą nieobecność na blogu, nie pisałyśmy, bo nie chodziłyśmy zbyt często do schroniska w wakacje. Dziś jednak post będzie taki, jakiego jeszcze tu nie było!

Schronisko w Koszalinie zorganizowało bieg na 6 łap. Polegało to na wspólnym bieganiu ludzi chętnych z pieskami ze schroniska.  Tak wyglądała reklama, umieszczona między innymi na facebook'u i stronie schroniska:


Do schroniska przyszłyśmy o około 15:40 , wtedy nie było tu jeszcze prawie nikogo ( nie licząc oczywiście pracowników ). Poszłyśmy przejść się ze smaczkami po boksach i kiedy wracałyśmy odnieść wiaderka i pójść po smycze, zobaczyłyśmy z 50 albo nawet więcej osób czekających na psy. Nie było nawet 16:10, a ludzie już przyszli. 

Na spacer wybrałyśmy dobie dwa psy z jednego bosku, niestety ku naszemu zdziwieniu nie można było wybierać sobie psów. Pracownicy schroniska po kolei brali psy z boksów i dawali je przybyłym ludziom. Gdy kilkoro ludzi odeszło ze swoimi czworonogami i byłyśmy już pierwsze w kolejce,  kompletnie nikt nie zwracał na nas uwagi. Pracownicy chodzili dając psy ludziom, którzy byli tu raz, może dwa, a nam -wolontariuszkom, które przychodziły co tydzień lub dwa, nie ( nie licząc wakacyjnej przerwy, byłyśmy przynajmniej raz na dwa tygodnie, lecz z reguły częściej ). Gdy pytałyśmy się, czy mogłybyśmy wziąć wskazane psy, które były na smyczach, słyszałyśmy jedynie:  "Nie, są już zajęte." 
A więc chyba jednak można było zajmować psy.
Kiedy już po 15 lub 20 minutach stania i proszenia o psa, doczekałyśmy się i dostałyśmy jednego. Podeszłyśmy do jednej z pracownic schroniska już trochę zniecierpliwione i poprosiłyśmy o drugiego. Na szczęście dała nam ona Barego, o którym pisałyśmy na samym początku istnienia bloga. Tak, dla przypomnienia jest on naprawdę świetny, kocha po prostu wszystkie inne psiaki. 

Gdy już udało nam się wziąć dwa psy poszłyśmy na spacer. Padał deszcz, więc było trochę błota, no, dobra bardzo dużo, całe szczęście tylko w paru miejscach. Szłyśmy lasem jakieś 20 minut, a nasze psiaki wchodziły w każdą, dosłownie każdą kałużę. Podczas samego biegu było bardzo fajnie. Przeszłyśmy przez las, później doszłyśmy do jakiejś łąki, za którą było widać domy i słychać dzwony kościelne. Gdy wracałyśmy, poszłyśmy przed przypadek w złą stronę i wyszłyśmy  gdzieś koło ulicy, na szczęście dość szybko zawróciłyśmy i poszłyśmy w stronę schroniska. Zarówno my ,jak i psy byłyśmy wyczerpane i wybrudzone błotem. Gdy w końcu doszłyśmy do schroniska, oddałyśmy psy do boksów i pojechałyśmy do domu. W biegu uczestniczyło ponad 107 schroniskowych piesków i jeszcze więcej ludzi!


                                          Mapki, które dostaliśmy:


Nie wspomniałyśmy Wam jeszcze o tym, że zorganizowałyśmy kolejną zbiórkę. Oto jej efekty:



A to błoto, przez które musiałyśmy przejść:


Nasz piesek podczas kąpieli w wielkiej kałuży:


Bary odpoczywa na łące.










Lubicie takie charytatywne akcje? My bardzo!